Utożsamiano je z wysokimi sferami, prestiżem i luksusem tylko dla wybranych. Futra z norek są okupione cierpieniem tych zwierząt. Możliwe, że ich produkcja zostanie całkiem zakazana w krajach europejskich.
Rok 2020 i pandemia COVID-19 wywołana koronawirusem pod wieloma względami były trudne, jednak można upatrywać tutaj przynajmniej jednej pozytywnej rzeczy. Mowa o upadku branży futrzarskiej, a dokładniej produkującej futra z norek pochodzących między innymi z Danii. Wybito tam wiele milionów tych zwierząt z uwagi na to, że kilkaset osób zostało zakażonych mutacją koronawirusa, która po raz pierwszy pojawiła się właśnie u norek. Obawiano się także negatywnych skutków w obliczu rozpoczętej akcji szczepień.
Ponadto zamknięcie ogłosiła jedna z firm, odpowiedzialna za około 40% globalnej sprzedaży futer z norek. Podobne infekcje wykryto jeszcze w Hiszpanii oraz Niderlandach.
Jak zatem nietrudno zauważyć, koronawirus znacznie przyspieszył odchodzenie od produkcji naturalnych futer. To bardzo dobra wiadomość, gdyż obecnie na rynku mamy tak doskonałe imitacje różnych futer, że nie ma potrzeby skazywać tych małych zwierząt na cierpienie.
W wielu krajach hodowle zwierząt futerkowych są całkowicie zakazane – powodem jest z jednej strony etyka, a z drugiej szkody wyrządzane środowisku. Mowa o silnych środkach chemicznych, które są używane do konserwacji futer. Niektóre kraje wprowadziły tak ostre regulacje, że produkcja futer staje się praktycznie nieopłacalna. Również światowe domy mody jak Gucci, Versace, Prada czy Burberry, nie dają pozwolenia na naturalne futra.
Przez dziesięciolecia futra z norek były symbolem luksusu i prestiżu, zarezerwowane wyłącznie dla wyższych sfer. Nawet w starożytnym Egipcie faraon oraz najwyżsi kapłani nosili futra lwa bądź lamparta. Niegdyś wierzono, że nosząc te naturalne okrycia, zdobywa się siłę danego zwierzęcia. Później dochodziło nawet do sytuacji, kiedy to noszenie futer zrobionych z wybranych zwierząt miało swoje prawne uregulowania – nie każda grupa społeczna mogła mieć je na swoich ramionach. Jeśli zaś chodzi o futra z norek, to pierwsza ferma powstała w Niemczech w 1926 roku.
Wraz z biegiem lat futra stały się pożądanym przedmiotem handlu. Niektóre modele kosztowały zawrotną sumę liczoną w setkach tysięcy złotych. Futrzane płaszcze promowano nie tylko w kampaniach reklamowych, ale też w topowych filmach, gdzie występujące w nich aktorki miały je na sobie. Również w show-biznesie pełno było naturalnych futer.
Przez lata trendy nieco się zmieniły i futra nie są już modnym okryciem wierzchnim. Teraz znacznie częściej spotkamy futrzane elementy, czyli między innymi kołnierze albo pompony. Społeczeństwo jest też bardziej świadome dramatu, jaki rozgrywa się na fermach, a różnego typu organizacje ujawniają co raz to nowe nadużycia w takich gospodarstwach – norki są stłoczone w ciasnych klatkach, permanentnie zestresowane, z chorobami oczu. Dochodzi tam nawet do aktów kanibalizmu.
Prowadzona jest także międzynarodowa kampania Sklepy Wolne od Futer, promująca wyłącznie sprzedawców, którzy pisemnie zobowiązali się do niesprzedawania naturalnych futer oraz wszelkich dodatków futrzanych czy obszyć. Aktualnie zrzesza ponad 1000 firm, marek i projektantów z całego świata, również z Polski. Futer nie zobaczymy ponadto na tygodniach mody w Londynie czy Amsterdamie.
Kiedyś futra z norek świadczyły o wysokim statusie społecznym, dziś wielu nie wyobraża sobie noszenia ich ani posiadania w swojej szafie. Futra są także utożsamiane z minioną epoką i z kobietami w statecznym wieku. Aktualnie technologia jest tak zaawansowana, że wiele osób ma problem z odróżnieniem sztucznego i naturalnego futra. Po co zatem wspierać ten biznes?